Cześć Marku!
Tematowi niepicia poświęcam trzy godziny tygodniowo tj. godzinę dojazdu i dwie godziny spotkania w grupie. Przez dwa lata nie byłem może na 5 spotkaniach. Ciągle uczęszczam na tą samą grupę. Próbowałem bywać też na innych, ale nie odpowiadały mi atmosfery na nich, pomimo tego, że uczestniczyło w nich gro ludzi z „mojej” grupy. Poza cotygodniowymi spotkaniami w środy żyję normalnie, uczestniczę w miarę potrzeb w spotkaniach towarzyskich gdzie jest alkohol. W przeciągu ostatnich 2 miesięcy byłem na spotkaniach po 25 latach skończenia studiów na moim i żony roku.
Kilkudniowych konferencjach z bankietami i różnymi „pułapkami”, ale nie robią one na mnie większego wrażenia. Część znajomych wiedząc, że nie piję po prostu nie proponuje alkoholu i jest O.K. Oczywiście nie chwalę się, że jestem z organizacji AA nikomu nic nie tłumaczę, bo co to kogokolwiek może interesować. Nie stałem się wrogiem ludzi którzy piją, wrogiem alkoholu pod każdą postacią. Mój stosunek do nich mógłbym określić jako indyferentny. Nadal zamierzam uczestniczyć w mityngach, nie wiem jak długo. Wiem na dziś, że bez tego (mimo, że to niewielki wkład czasu i zaangażowania)o pewnych sprawach mógłbym zapomnieć, a to mogłoby być niebezpieczne.
Pozdrawiam Ciebie, Alicję i Włodka i jeżeli masz aktualnie jakichś popaprańców na terapii ich również.
Z.