Kiedyś rozróżniałam 2 typy alkoholików. Jeden, domowy kojarzył mi się, że jest przemocowy i awanturniczy, tyran i despota. Zaś drugi uliczny, alkoholik brudny, zasikany, śmierdzący, przegrany, bezdomny czyli tak zwany margines społeczny. Prawdopodobnie wyniosłam z domu przekonania, że alkoholik to dno. Bardzo dużo czasu upłynęło żebym inaczej ich postrzegała i zmieniła zdanie.
Muszę na chwilę cofnąć się do mojego dzieciństwa, a wyglądało to tak. Przemoc domowa za zamkniętymi drzwiami, strach, niepokój i niepewność co nas czeka, bo tata miał dziś wypłatę. Po każdej wypłacie trwała tak zwana trzydniówka. Zawsze się bałam, na tamten czas nie miałam żadnej wiedzy na temat tej choroby, a gdybym nawet miała to i tak bym jej nie zrozumiała.
Dlatego alkoholik zawsze źle mi się kojarzy. Lęk, strach, wręcz paraliż przed agresją taty umacniały mnie w przekonaniu, że alkohol to coś złego. Pozostawił piętno na moim małoletnim życiu zważywszy moje dzieciństwo i przemoc potępiamłam takich ludzi i nie rozumiałam. Kiedy byłam starsza (21 lat) i wyprowadziłam się z domu spotykałam na ulicy czy w tramwaju tak zwanych lumpów. Nie zagłębiałam się w ich życie i przyczyny picia bo i po co myślałam. Ci anonimowi pijący na ławkach alkoholicy nie istnieli dla mnie, omijałam ich szerokim łukiem a nawet bałam. A więc to przyszło do głowy w pierwszym momencie takie właśnie miałam o nich zdanie, mało pochlebne wręcz przeciwnie. Jeszcze wtedy nie wiedziałem że za rogiem czai się złowieszczy nałóg.
list alkoholiczki cd
Potem na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy jeszcze nie były powszechne telefony komórkowe, pochłaniałam gazety ,w których których pokazywały się artykuły o życiu gwiazd. Do prasy trafiały różne pikantne informacje, tak zwane przecieki o pijącej elicie. Mocno zdumiona. Mój obraz o pijakach zaczął wariować, nie mogłam uwierzyć w to, że ten artysta, ten malarz, muzyk, kompozytor wszyscy wybitni i też są alkoholikami.
Zaczęłam oglądać nocne programy telewizyjne o tematyce uzależnień między innymi dziennikarki Halszki Wasilewskiej „wódko pozwól żyć” . Bardzo mnie interesowały, chciałam zrozumieć, poznać mechanizmy, po tych programach zaczęłam analizować tak dla siebie (chodziło o brata uzależnionego od alkoholu) życie alkoholików i trochę inaczej już ich postrzegałam. Dużo dojrzewałam do takich stwierdzeń i doszłam do wniosku, że są to ludzie bardzo wrażliwi. Nie radzą sobie z emocjami uczuciami i trudnościami życiowymi, nie mogłam już wszystkich wyrzucić do jednego worka. Gdzieś wyczytałam że to choroba demokratyczna i zgadzam się z tym. Zachorować na nią może każdy bez wyjątków: bogaty, biedny, wykształcony i analfabeta, geniusz i przeciętniak, wydaje mi się, że nikt nie chciałby zostać alkoholikiem i nikt się nim nie rodzi. Jest to choroba niezawiniona, niszcząca i bardzo podstępna wtedy. Jeszcze mnie to nie dotyczyło. Nie wiedziałam, że już niedługo będą jedną z nich
Ja alkoholiczką? List alkoholiczki
Zbyt długo nie zdawałam sobie sprawy, że jestem uzależniona. Dopiero dotarło do mnie, jeszcze nie do końca, kiedy stwierdzono u mnie zapalenie trzustki. Dramat. Kiedy opuściłam szpital samodzielnie poddałam się abstynencji na 1,5 roku. Tak bardzo utkwił mi okropny, nie do pisania rozdzierający ból. W końcu zapomniałam i kiedy ponownie sięgnęłam po alkohol, wiedząc co mi grozi uświadomiłam sobie, że jestem uzależniona. W 100 procentach. Byłam zrozpaczona, ale piłam dalej, Obiecywałam sobie że przestanę, ale nie przestawałam. To już nie było picie dla miłych doznań, to było picie z bezsilności wobec alkoholu, To było upokarzające i żenujące nie mogłam się z tym uporać. Nie akceptowałam tego. Poczucie winy i niższości dopadały mnie każdego dnia. Dochodził jeszcze wstyd, rozczarowanie i bezradność. Unikałam kontaktów z przyjaciółmi, odrzucałam ich. Ja czułam się odrzucona. Kłania się mechanizm iluzji i zaprzeczeń.
Czułam jak zaciska mi się pętla na szyi, Mój świat runął. Zawalił się. Nie czułam się wtedy kobietą lecz wrakiem. Kobiety jakąś cząstką i pozostałością, która po niej została. Byłam zagubiona. Zapędzona w kozi róg. Nienawidziłam siebie za to co robię a nie mogłam przestać. Zatraciłem wartości, marzenia. Zostały one brutalnie zdeptane, czułam się przegraną wypaloną w środku pseudo kobietą
Nie sądziłam, że ta przebiegła podstępna choroba ma taką siłę. Przekonałam się sama.
Co czuję?
Ogromne wyrzuty sumienia. Wstyd, gniew i rozgoryczenie. Ulgę opisując to wszystko tak jakbym zwymiotowała i wyrzuciła z siebie wszystko co złe.
Jest mi lżej a głowa pełna pokręconych myśl jakby tworzyła się była lżejsza. Trudno to wytłumaczyć. Rozpoczynam pierwszy proces oczyszczania, tak to nazwałam, alkoholowych myśli, alkoholowy rozterek i wszelkich brudów. Bardzo chciałabym, żeby mi się udało to moje sprzątanie a ściślej zamiatanie. Ale nie pod dywan, tylko na zmiotkę i do śmieci. Jak najdalej ode mnie, mojego życia i domu.
Powinnam tę pracę zawsze mieć pod ręką na wypadek zwątpienia, żebym przypominała co czułam i czuję.